25 sierpnia 2011

Tysiąc złotych masek na tysiącu ludzi.


Nie jestem pewna jak dokładnie wyglądam, czy aby to, co widzę każdego ranka w lustrze nie jest kolejną maską, którą przybrałam z konieczności, która przylgnęła do mnie jak etykietka posmarowana klejem. Nie wiem, czy wielkie oczy w piwnym odcieniu należą do mnie, tak samo wystające obojczyki, płaski brzuch, rude włosy, a nawet nos, którego nie lubię. Uśmiecham się, chociaż to nie jest MÓJ uśmiech, należy do kogoś obcego. Wydaje się być szczery, pozornie pochodzi do szczęśliwej dziewczyny, która ma w życiu wszystko, ale tylko ja dostrzegam tę sztuczność, która powoduje dreszcze. Nowy dzień, kolejna rola. I tak każdego ranka. Życie z bazaru, za drobne groszaki wyciągnięte z dziurawego portfela, szare widoczki na starą chałupkę zza okna, monotonne kolory ścian, materializm bijący z wnętrza sypialni. Tak, to wchodzi w skład mojego posiadania.