Zabijasz mnie. Nie wiem jakich użyć słów, żebyś zrozumiał, że każde kolejne sześćdziesiąt sekund to męka jak na rozżarzonych węglach. Krzyk przedziera się przez każdą ze ścian w wielopiętrowym budynku wypełnionym ludźmi. Przeraża mnie ból jaki zadajesz mojemu ciału. Okaleczasz je biczami i każdym zbędnym słowem wbijasz w nie kolejny cierń. Krew płynie strumieniem po nogach, zostawiając trwałe siniaki. Z każdą strużką czerwonego płynu tworzy się coraz większa pajęczyna blizn. To już mnie nie boli, przywykłam do cierpienia. Ale posłuchaj mnie choć raz. Wyjdź, zabierz swoje rzeczy i wynoś się z mojego serca! Zmienię zamki, wstawię żelazne drzwi, kupię pełno badziewi, zrobię dosłownie wszystko, żebyś nie znalazł szczeliny, żebyś nie przeszedł do środka.