28 listopada 2011

Nie uciekaj, nie bój się i nie odrzucaj mojej miłości.


Ty mnie nie potrzebujesz. Jestem tylko jedną z dwóch milionów kobiet, tysięczną z rudymi włosami i ciemnymi oczami, kolejną z bladą cerą i nienagannym stylem wypowiedzi. Jedną z wielu, które pragną miłości, chciałyby spocząć w Twoich męskich ramionach, otulić się na chwilę Twoim zapachem, bliskością, której dostarczasz w tak podniecający sposób. Ponownie jestem jakimś tam nieokreślonym ułamkiem, daną częścią tych, które śnią o Tobie nawet w dzień. I gdybym miała powiedzieć, czym dla mnie jest szczęście, podać definicję miłości, tego uczucia przestawianego w romansach, to napisałabym Twoje imię, zresztą jak wiele z tych, które gustują w smaku Twoich warg. Po myślniku dodatkowo wypisałabym cechy Twojego charakteru, opisała lirycznie Twoje oczy i usta, wyimaginowane zresztą, dodała najlepiej zdjęcie i wycinki moich snów na tęczowej wstążce z chmur. Mimo wszystko nadal pozostanę jedną z milionów, które nie wyróżniają się niczym wspaniałym, które są takie same we wszystkim, a jednak tak pozornie inne. I będę taka do czasu, gdy nie poczujesz szybszego bicia serca, na widok mojego imienia.